Imitacje, podróbki, udawanie.
Ceramiczna płytka o wyglądzie deski? Laminowany panel z nadrukowanymi słojami? A może blat opalony ogniem, by przypominał drewno grzejące się latami w promieniach słońca?
Nie lubię imitacji, podróbek, udawania.
Nie lubię sztucznego tworzywa stylizowanego na materiał naturalny.
Nie lubię, gdy nowe usiłuje być starym, a sztuczne autentycznym.
Generalnie, nie lubię, gdy coś próbuje być czymś, czym nie jest.
Ostatnio miałem okazję być w ogromnym salonie meblowym pewnej ogólnopolskiej marki. Kilka pięter stołów, stolików, szafek, komód, witryn. Niemal wszystko to z płyty udekorowanej na powierzchni rysunkiem drewna. Różne kolory, faktury, wzory. Coraz bardziej dopracowane i jednocześnie coraz mniej powtarzalne szczegóły. A jednak na swój sposób wszystkie jednakowe, zlewające się w sztuczną całość. ‘Hitem’ było jedno biurko. Fototapetą był nie tylko jego ozdobiony gwoździami blat z bardzo wysłużonych, pełnych spękań i sęków brunatno-szarych desek, ale i… metalowe nogi. Na dodatek rozdzielczość grafiki przypomniała mi gry komputerowe z przełomu wieków.
W pewnym momencie wzrok mój przykuły deski. Z kilkudziesięciu metrów dostrzegłem, że wyróżniają się na tle wszystkiego dookoła. Wyglądały na naturalne, surowe, sosnowe deski. Kiedy podszedłem bliżej, okazało się, że faktycznie jest to lite drewno po najprostszej obróbce. A konkretnie, były to skrzynie służące do magazynowania asortymentu – szkła, ceramiki, ozdób itp. Pełniły rolę zwykłych pudeł. I przyznam, że w całym sklepie, to one najbardziej przypadły mi do gustu. Zwykłe, proste skrzynie. Oczywiście nie na sprzedaż.
Nie mam nic do mebli z płyty. Mają wiele zalet, jak choćby estetyka, której często nie można im odmówić, praktyczne użytkowanie, czy, a jakże, cena. Sam również posiadam tego typu meble (coś pomiędzy ‘nie samym drewnem człowiek żyje’, a ‘szewc w dziurawych butach chodzi’) i jestem z nich zadowolony. Choćby kuchenne fronty. Z tym, że są one całe białe. Po prostu. Bo jeśli coś jest plastikiem, to nie lubię udawać, że jest inaczej.